PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=6857}

Kotka na gorącym, blaszanym dachu

Cat on a Hot Tin Roof
7,9 20 883
oceny
7,9 10 1 20883
8,2 14
ocen krytyków
Kotka na gorącym, blaszanym dachu
powrót do forum filmu Kotka na gorącym, blaszanym dachu

Kreacje aktorskie

użytkownik usunięty

Moim zdaniem ten film powinno pokazywać się studentom wydziałów aktorskich. Serio. Każda postać w tym filmie to koncertowe aktorstwo, ze szczególnym wskazaniem na Taylor, Newmana i Ivesa. Przez wiele lat mówiono o tym, że Elizabeth Taylor zrobiła karierę nie dzięki talentowi, ale urodzie i gracji, seksapilowi. Oczywiście, te cechy są niezaprzeczalnie "elementem" samej Elizabeth. Ale "Kotka..." pokazuje, jak wielką aktorką jest. To jest zdecydowanie najlepsza rola w jakiej ją widziałam, może na równi z kolejną w ekranizacji sztuki Williamsa, "Nagle, zeszłego lata". Nie dać się przyćmić Katharine Hepburn, a nawet ją przyćmić-to jest sztuka.

ocenił(a) film na 8

W ?Kto się boi V. Woolf?? Lizka była dwa razy lepsza, chociaż trudno w to uwierzyć:-) Szczerze mówiąc nie rozumiem zachwytów nad tym filmem w skali jaki prezentujesz Carrie. Mi bardzo się podobał, jednak daleko mu do tych najlepszych obrazów, w mojej opinii oczywiście. Aktorsko też tylko Paul i Liz dla mnie prezentują poziom oscarowy.

ja ponadto uważam, że najlepszą role zagrał tu Paul Newman. Wiele świetnych ról zagrał, ale w żadnym nie był (oczywiście w moim odczuciu) tak autentyczny. Jedynym niedociągnięciem filmu było to, że po wypiciu olbrzymiej ilości alkoholu nadal wyglądał na trzeźwego, ale to akurat w filmach jest "normalne".

ocenił(a) film na 10

strasznie mi miło,że ktoś jeszcze docenia mój absolutnie ukochany film. Przeżyłam to arcydzieło mocno osobiście, być może dlatego,że zmierzałam się z większością poruszonych problemów: alkoholizm bliskiej osoby, nowotwór bliskiej osoby, poczucie winy, poczucie niespełniania oczekiwań...
Film wspaniały aktorsko, wszystkie postaci wielowymiarowe, oprócz może Mae,żony Goopera z jej okrągłą wściekła twarzyczką. Niesamowite napięcie między aktorami i ta nieprawdopodobna uroda Newmana i Liz Taylor, która tak straszliwie kontrastuje z dramatami i zawikłaniem postaci...

ocenił(a) film na 9

Zgadzam się. Kreacje aktorskie znakomite. Tak dobrze zagrane, że wydaje się być naocznym świadkiem tragedii jaka się tam rozgrywa.

ocenił(a) film na 5
Bandito_filmweb

Studenci aktorstwa powinni ten film obejrzeć, bezwzględnie, by dowiedzieć się czego na planie filmowym unikać.No bo jak traktować poważnie fakt, iż Brick Pollitt wlewa w siebie alkohol szklankami pozostając nieskazitelnie świeżym.Jego żona Maggie autentyczna tylko podczas zmiany pończoch( tak naprawdę to jedna z niewielu scen, dla których ten film warto obejrzeć). Liz tutaj nie gra a jedynie występuje. Wymieniona rola w ,,Kto się boi..." świetnie uwypukla poziom możliwy do osiągnięcia od tego tu prezentowanego. Pozostali jednowymiarowi jak pracownicy Agencji Rozwoju Rolnictwa.Metafora burzy i oczyszczającego deszczu jako kontrapunkt opowiadanej historii błyskotliwa jak opowiadania Gustawa Morcinka. Teatralność przedstawienia nie jest nawet markowana chwytami inscenizacyjnymi( teleturniejowy montaż), łapałem się na próbie wychwytywania odgłosów kroków na scenie, czego akurat, i nie wiem czy szczęśliwie, widzom oszczędzono.Nie widziałem nigdy teatralnego wystawienia tej sztuki, zatem powstrzymam się z oceną literackiego pierwowzoru, ale mam w pamięci ,,Tramwaj zwany pożądaniem" w krakowskim teatrze i tam to działało podobnie jak film z Brando i Leigh co uświadamia mi, że T. Williams rzeczy ważkie popełniał.Ta omawiana adaptacja pozostaje przykładem kina hollywoodzkiego końca lat 50-tych obarczona większością wad kina swoich czasów.. Kino, które nie przetrwało próby czasu i do obejrzenia li tylko jako chybione zamierzenie, aczkolwiek idea była szlachetna. To, że w świadomości wielbicieli kina pozostaje jako obraz udany dla mnie pozostaje faktem zagadkowym. Czwarta gwiazdka właśnie za te pończochy i tekst czy szwy są równo. Dalej cynizmu sytuacyjnego szukać próżno. Good night, and good luck, esforty.
4/10

użytkownik usunięty
esforty

Zadziwiający jest paradoks Twojej wypowiedzi - piszesz głupoty w sposób niezwykle elegancki, będący sam w sobie sztuką. Warto było to przeczytać, choć argumenty (jako o świeżym Bricku) są żadne. Przyznać trzeba, że ładnie piszesz. 10/10 za formę, 2/10 za treść. Bez urazy, nie mam na celu obrażenia nikogo. Po prostu mam kompletnie odmienną od Twojej opinię. Zupełnie tak, jak odmienna jest Twoja od mojej.

ocenił(a) film na 5

Gratuluję, trochę z przekąsem, paternalistycznego zacięcia wspartego oceną, iż przytoczona przeze mnie nielogiczność to żaden argument. Namawiam do obejrzenia filmu ,,Stracony weekend" B. Wildera. Tam picie ma swoją puentę nie pozbawioną dramaturgii a przede wszystkim wiarygodności, choć to rzecz kilkanaście lat starsza. Fakt, że jedno-wymiarowość postaci z filmu, która to cecha w dorobku literackim T. Williamsa nie występuje, zupełnie Ci nie przeszkadza pozostawiam bez komentarza jeśli nie liczyć poprzedniego zdania.

użytkownik usunięty
esforty

No cóż, tak jak pisałam wyżej - zupełnie nie chodzi mi o urażenie Twojej osoby. Po prostu zupełnie inaczej ten film odbieram. Myślę, że zarówno Ty, jak i ja mamy prawo do takiej oceny. Dziękuję za odesłanie do "Straconego weekendu". Film ten na pewno obejrzę, bo i miałam to w planach. Natomiast "Kotka..." filmem o piciu raczej nie jest. ;-) Tak przynajmniej mi się wydaje. Picie to tutaj tło, dolegliwość alkoholowa będąca próbą ucieczki, niestety w kolejne bagno. Film ten nie jest doskonały (zresztą, któryż jest?), niemniej oglądając go trzeba też brać po uwagę realia, w jakich go nakręcono (np. brak nacisku na homoseksualizm, którego pokazać za czasów cenzury po prostu nie było można). A to, co zostało przez Ciebie napisane o roli Elizabeth - wybacz, ale totalna bzdura. Występuje, ale nie gra... Sprowadzanie tego do tekstu o rajstopach, kiedy genialna aktorka w równie genialnej roli pokazuje pełen wachlarz emocji od miłości, przez desperację po upodlenie - to kolejna sztuka. Wydaje mi się, że grę sprowadzasz w dużym stopniu do charakteryzacji. Newman nie był wiarygodny, bo miał zbyt świeżą twarz, a Taylor jest przekonująca w filmie z 1966 roku - niech zgadnę, dobra charakteryzacja? Nie, w żadnym aspekcie nie odbieram jej geniuszu w roli w "Kto się boi Virginii Woolf?". Po prostu charakteryzacja jest dla mnie dodatkiem, a nie wypadkową roli. Reasumując, dalej uważam, że film ten powinno się pokazywać jako wzór aktorom, także teatralnym. Bo "Kotka..." to spektakl emocji, kiedy to np. aktor ubrany w głupią pidżamę i rzucający zamglone spojrzenie na alkohol w swoim kieliszku wyraża swoim głosem czy choćby tym, jak ten kieliszek trzyma o wiele więcej niż w filmie o wartkiej akcji. To jest siła tego filmu. Jeśli uważasz go za nielogiczny - ok, masz do tego prawo. Takie samo jakie mam ja, by uważać taką opinię za bezpodstawną i niezrozumiałą. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 5

KTO NIE OGLĄDAŁ FILMU, PONIŻSZE NIECH SOBIE DARUJE!
Ja wiem, że to nie film o piciu. Tytuł sztuki zobowiązuje, chyba że użyty przewrotnie co jednak uznaję za mało prawdopodobne. Myślę, że wedle T.Williamsa to rzecz o beznadziejnym, chyba nawet nieco bezmyślnym, trwaniu w rolach przypisanych społecznie, o wchodzeniu w nie swoje ,,buty" ... o byciu częścią rodziny- bytu zdefiniowanego kilkadziesiąt lat wcześniej a unieważnionego cywilizacyjnymi potrzebami członków tejże u schyłku lat 50-tych amerykańskiego Południa... o martwych rytuałach opartych na modelu patriarchalnym. A to ledwie tło wydarzeń, żona Bricka uwikłana jest jeszcze: w męskie odrzucenie a w związku z tym żyjąca z piętnem ,,tej, bezdzietnej", w walkę o pozycję, lepszą niż dotychczasowa, w rodzinie, w picie małżonka, jego możliwy homoseksualizm, w taktowne/zachowawcze reagowanie na ,,awanse" czynione przez teścia.Konieczne jest podkreślenie, że Maggie to kobieta piękna bezsprzecznie i inteligentna, nawet jeśli nie wprost. Co z tego pokazuje nam Liz Taylor na ekranie?
Moim zdaniem niewiele. Swoje zadanie aktorskie rozgrywa na kilku ledwie emocjach. Powie ktoś, ze to gra subtelna i powściągliwa skierowana do widza wyrobionego, stroniącego od histerycznych gestów. A, ja nieborak zasugerowałem się tytułem sztuki i sławą autora literackiego pierwowzoru jako specjalisty od dekonstrukcji społecznych zachowań we współczesnej sobie epoce.Miałem nadzieję na popis, skuszony sławą filmu i dokonaniami aktorskimi p.Taylor, mistrzowskiego lawirowania pomiędzy zmysłami i intelektem, diapazon emocji godny skojarzenia znaczeniowego ze słowem ,,Kotka..."
Ugnę się o tyle, że całość przedsięwzięcia ma szkicowy charakter i (nawiązując do obecnych czasów) telenowelową konstrukcję, zatem próba rozegrania swej postaci w dojmujący, dojmujący dla mnie, sposób została spacyfikowana tak przez twórców jak i niesławny Hays Code.Tyle! To postać Maggie istotnie wpływa na nasz odbiór filmu. I biorąc pod uwagę, smakowitą dla mnie, scenę ze zmianą pończoch wycofuję się ze stwierdzenia, że ledwie wystąpiła, jednak zagrała, choć mojego poczucia rzeczywistości nie podważyła. Jeszcze tylko słowo o Bricku. Nawet jeśli nie oczekiwałem, że po takiej ilości wypitej whisky będzie wyglądał jak lichwiarz z powieści Dickensa lub Tom Waits ze swych ostatnich okładek to, na Stwórcę wszechświata, mógłby dla przyzwoitości mieć podkrążone oczy. A tak wyglądając jakby właśnie zszedł z planu reklamy jakiegoś obrzydliwie drogiego męskiego kosmetyku, zaburza wiarygodność całego dramatu. Jeśli dotarłaś do tego miejsca to dziękuję za przeczytanie powyższej ,,kobyły" i ukłony, esforty.
Aha, podnoszę(sic!) ocenę o ,,1" gwiazdkę.
5/10

ocenił(a) film na 10
esforty

Czego buczysz, skoro "Avon" produkował?:P
Nie no, trzymajcie mnie bo parsknę...pretensje do Newmana że miał zbyt ładną mordeczkę..tego jeszcze nie grali.
Może pocieszy Cię że on sam swojej gębuli nie lubił. Uważał iż wygląda śmiesznie a jego powierzchowność do niego nie pasuje...Uwielbiam Paula ale akurat w tej kwestii imo bredził jak potłuczonyXD Człowiek piękny tak samo zewnętrznie jak i wewnętrznie, kurde - co w tym do cholery niestosownego?;)
Jeśli Ci się wydaje że gościu nie umiał grać pijaka to obejrzyj sobie "Werdykt", Żądło", "Bilardzistę", albo "Huda".
A skoro tak Ci nie pasuje jego zbyt świeża gęba, polecam "Przygody młodego Hemingway'a". Tam tak się dał oszpecić że z pewnością na sam widok humorek Ci się poprawi...
Ewentualnie w "Prawda przeciw prawdzie" tam też wyglądał ciekawie;)
A telenowelą to jest "Sierpień w hrabstwie Osage", tam brakuje tylko inwazji ufoludków...

użytkownik usunięty

Przestańcie już lansować tę kobietę. Dlaczego nikt nie pisze o Katharine Hepburn, Vivien Leigh, Ginie Lollobrigidzie, Doris Day, Bette Davis, Joan Crawford, Grecie Garbo, Marlenie Dietrich ? To właśnie to są gwiazdy, to właśnie to są aktorki i ikony, to są kobiety które stworzyły wizerunek kobiety w kinie dźwiękowym. Taylor była naprawdę przeciętną aktorką, a swoją sławę i miejsce w popkulturze zawdzięczała z innych powodów. Wyświęcanie jej jest nieadekwatne.

Wielu ludzi czepia się tego, że bohater grany przez Newmana po wielu kielichach wciąż stoi sobie trzeźwo na nogach, jak gdyby nigdy nic. Wg mnie to wina reżysera, bo Paul jak chce zagrać pijanego to potrafi, przykład - "Werdykt", albo scenka grania w pociągu w karty przy stole w "Żądle".

ocenił(a) film na 10
arnast

No, dokładnie. Albo w "Hudzie"...Piknie się gibał, kiedy Hud był pijany. Wręcz wzorcowo;)
Widocznie Brooks miał taką wizję i Newman zrobił co mu kazano. Nawet jeśli wziąć to za błąd logiczny, nie uważam żeby to miało jakieś znaczenie dla tej historii...Oczywiście zawsze znajdzie się delikwent typu ten pan z góry co będzie tworzył z igły widły;)

WhiteDemon

Może w sztuce T. Williamsa też tak było, że Brick po wlaniu w siebie końskiej dawki alkoholu nadal pozostawał niewzruszony. Nie wiem, nie czytałem. Wiem natomiast, że wolę inną ekranizację sztuki Williamsa - "Tramwaj ..." z Marlonem B. :)

arnast

Pfff... Tam miało być "Nie wiem, nie widziałem". Błąd.

ocenił(a) film na 10
arnast

Ja mam odwrotnie;) wolę "Kotkę.." ale tylko tę z 58r. (właśnie jestem po wersji z 1976 i mam mdłości), tyle dobrego nasłuchałam się i naczytałam o "Tramwaju.." że gdy w końcu obejrzałam, czułam pewne rozczarowanie, choć oczywiście i tak jest bardzo dobry:)

WhiteDemon

Ciekawe, jak by wypadł James Dean w roli Bricka. Po prawie genialnej roli w "Olbrzymie" (prawie, bo w jednym momencie mi się nie podobał) i dwóch niezłych rolach w "Edenie" i "Buntowniku", miał świetne rokowania.

ocenił(a) film na 10
arnast

Wiesz co, kiedyś byłam pod wrażeniem Jamesa, w sumie wciąż w jakimś sensie jestem, bo bądź co bądź był cholernie naturalny w grze jak na swoje czasy..Tyle że jak poczytałam o nim trochę to odnoszę wrażenie że on na ekranie po prostu był sobą. Trafił na role które były na niego wręcz skrojone, takie z którymi prawdopodobnie mógł się bardzo utożsamiać. Dean to trochę biała karta, nie wiadomo jak poradziłby sobie w roli kompletnie sprzecznej z jego własnym charakterem...Oczywiście możemy tylko gdybać ale podejrzewam że jego Brick byłby kolejnym "Deanem"...
Przymierzam się ( ale i boję się czy nie będzie znów kaszany) do kolejnej wersji "Cat.." tym razem z Tommy Lee Jonesem jako Brickiem. Wagner mnie osobiście odrzucił swoją kreacją, okej nie oczekiwałam że będzie tak przekonujący jak Newman ale też nie sądziłam że będzie TAK słaby. Sir Olivier wiadomo, zawsze klasa choć nawet on nie ratuje i Ives mimo wszystko bardziej mi się podobał jako Big Daddy...Wood też mnie zaskoczyła, zawsze ujmowała mnie naturalnością i świeżością oraz zrozumieniem roli a jako Maggie ( w każdym razie porównując ją do Elisabeth ) wypadła podejrzanie;) Nie przekonała mnie ( jak mnie wkurzało te jej wybałuszanie oczu gdy próbowała coś podkreślić ) choć mini plusik ewentualnie za starania.
Niby mówią że Williamsa nie idzie popsuć bo materiał doskonały, a guzik;)

WhiteDemon

Nie wiem, czy jest sens się męczyć :) Skoro ta wersja wyczerpuje cały temat.

No, a propo Jamesa, to nie wiadomo, może kolejne występy byłyby wybitne i nie-Deanowate :) ? Bo jego rola w "Buntowniku" + śmierć, spowodowały legendę, trwającą po dziś dzień. W zasadzie on jest kojarzony z symbolem buntu i naturalnością bijącą od niego, kiedy się ogląda go na ekranie, a nie z geniuszem aktorstwa. Masz rację z tym, że miał farta do ról, ja bym dodał jeszcze, że wg mnie trochę brakowało mu wszechstronności. No, ale jak wiemy, przedwczesna śmierć uniemożliwiła mu wykazanie się...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones